MENU GŁÓWNE:
Jaki jest HOVAWART:
Chcę mieć HOVAWARTA:
Mam HOVAWARTA i co dalej?
Nasze psy:
Ot, fotka:
 

najbardziej psi ze wszystkich psów -  HOWAVART

 

<< powrót do działu ANEGDOTY <<

ANEGDOTY- ODŻYWIANIE:

nie zawsze zdrowe...

 

Ewa: - ... Aaaaa, widzicie! Teraz sie dopiero okazalo o co tak naprawde chodzi. Ewo, Ty zmieniasz Bohunowi karmy, cuda wyczyniasz, a z tego, co tu napisalas wynika, ze on cierpi na niedobor celulozy. To chyba pierwszy pies na swiecie z takim niedoborem.

Honora: - W takim razie Florie jest drugim ;-). Nie lubi swojej karmy, zaglada do michy i kreci nosem. Gosia mowila, ze jej Toffee ( brat Florii) wsuwa proformance jak odkurzacz, a nasza jak zepsuty odkurzacz. Rozwinac papier toalet. z rolki z konsumpcja na miejscu zaden problem. A reczniki kuchenne to na konfetii :). O nieustannych ciagotach to rajstop, skarpetek i reklamowek nawet nie wspomnę. Najgorsze, że jak tylko cokolwiek znajdzie na podworku, albo na spacerze to wszystko jest smaczniejsze - nawet tektura z pudelka i trzeba sie najesc. Chyba przerzucimy sie na kartony :((((

- Florie, przyjedz na szkolenie do mnie... To ja, Bohun. Bedziemy razem robic w celulozie:)))

______________________________________________________________

Basia W: - Nasza Wena przeszla sama siebie, jak byla w ciazy i karmiaca. My tu cudawianki, najlepsza karma, nawet sporo wiecej niz zalecane, bo ciagle sledzil nas glodny wzrok, a Wena zjadala wszystko co sie do jedzenia nadawalo lub nie: kilka sprochnialych deseczek (elementy wystroju ogrodu), gumowe gryzaki, drobno przezute (potem robila fajne kolorowe .....;)), wiekszosc chwastow, wszystkie smieci znalezione na spacerach :-(. Jak kiedys ze sporym juz brzuchem chciala dogonic zajaca (zywe miesko?), to mialam pietra, czy maluchom nie zaszkodzi. No a w domu: np. pol kilo kiszonej kapusty na jedno posiedzenie (dla nas zabraklo), mrozony schabik, ponad 1kg w calosci (lody miesne?) zniknal bez sladu. Kilka naszych kolacji...., wiekszosc sniadanek Luckiego (byl wyrozumialy, ale kolacji juz pilnowal). No i generalnie kazde jedzenie pozostawione chocby na minute w kuchni sie dematerializowalo. Mialam wyrzuty sumienia, ze mloda mamuske zle karmie, ale sadzac po zaokraglonym tyleczku to zle jej nie bylo...

______________________________________________________________

Mariola: - Ja tylko podziwiam spryt hovcia. Aszti ostatnio wpadł do kuchni bo pachniał kurczak z rożna i został grzecznie wyproszony stamtąd. Wyszlismy na podwórko i po chwili patrzę a pies zniknął. Wydedukował, że skoro pańcia jest na podwórku to nie ma jej w kuchni. No i jak tam wpadłam to już kończył samodzielnie zdobyty obiad. My zjedliśmy kanapki.

______________________________________________________________

Madzinka: - Wiadomo nie od dziś, że hovek ma złodziejską naturę, a dodając błyskotliwą inteligencję w/w mamy prawdziwy świąteczny problem - w końcu produkuje się wtedy dużo jedzonka. W tegoroczne, pierwsze Święta Gerdulca wydawało mi się (naiwniaczka), że jestem w stanie zapanować nad "kradziejstwem" mojej perełki. Nic bardziej fałszywego! Gerdzina kradła "po zbójecku" tj. na naszych zdumionych oczach lub "cichcem"- nikt nic nie widział, a serniczek zniknął...

______________________________________________________________

Basia W: - A jeden z moich zlodziejaszkow (nie wiem, ktory) obgryzl czekoladowego mikolaja na choince! Razem ze sreberkiem! Podejrzewalam najpierw dziewczynki, bo to dla nich takie atrakcje wieszalam, ale zgodnie nie przyznaly sie do podgryzania, zreszta one zawsze zjadaja czekoladki w calosci. A na choince dyndala smetnie tylko glowa....

______________________________________________________________

Kasia: - My ostatnio z Grecco wybraliśmy sie na niedzielny obiad do mojej tesciowej, która jest mistrzynią w pieczeniu ciast. Tym razem była to szarlotka. Siedzieliśmy sobie przy stole, a Grecco gdzies nagle zniknął.Okazało sie, że otworzył sobie drzwi do pokoju gdzie było ciasto, jeszcze całe,nie pokrojone i powyzerał dziury w całym cieście.Ciasto wygladało jak ser szwajcarski, Grecco oblizywał sie do końca dnia, a moja teściowa była przeszczęśliwa, że nawet psu smakuje jej ciasto!!!

______________________________________________________________

kabanta: - A Banta dzisiaj zwinela nam ze stolu bulke, a potem ostatni (!!) kawalek ciasta - nawet nie wiem kiedy. Oczywiscie jest opcja, ze to Wacek udaje glupa, ale raczej malo prawdopodobna - pytajac o ciasto mial w wyraznie oczach glod i zal, ze nie upilnowalam... No, moglyby to byc tez krasnoludki... W ogóle ostatnio kradnie na potege (niestety nie kradnie suchej karmy z wora! - dziwne...). Za to kanapki i ciasta znikaja ze stolu w zastraszajacym tempie (a pies oczywiscie lezy jak znudzony aniolek na poslaniu).

Ewa: - Kasiu, PT nie ma zadnego przelozenia na zlodziejstwo Hovikow, to jest kwestia GENOW!! !:))))))

kabanta: - To u niej te geny są mocno wyrośnięte, taka zaradna dziewczynka, starowna ;) A pomyslalam, ze takie zgrabne PT byloby na otarcie lez po utraconych ciastkach ;-)))

Ewa: - Nic sie nie martw. Banta nie jest jedynym hovkiem z przerosnietymi genami zlodziejstwa. Nie dalej jak w sobote Bojarek podczas wizyty u weterynarza podwedzil jednemu facetowi w poczekalni czapke. I dawal zapieprza z nia w pysku po calej lecznicy. Cale szczescie byl na smyczy, wiec daleko nie uciekl.

Dorota: - No to ona musi to miec po tatusiu, bo wujek Hoover nie kradnie. Czeka az wszystko zostanie mu podane.

kabanta: - no tak, ona w wieku 8 miesiecy osiaga mistrzostwo! :-)...

Julka: - Mistrzostwo, moja droga, to sie osiaga w wieku poltora roku, kiedy to w niezauwazalny sposob wtyka sie leb do zamykanej wlasnie lodowki i po sekundzie ucieka gubiac nogi ze zgrzewka szesciu puszek pepsi w pysku...

______________________________________________________________

Ania M: - Roman zostal z psami na dwa tygodnie sam, bo ja bylam nad morzem. Psy konczyly zapas jedzenia i kiedy widmo glodu zaczelo nad nimi krazyc musial podjac dzialania. Poniewaz nie chcial zawracac glowy Dorocie, co ja zazwyczaj chetnie czynie, pozbieral wszystkie strzepy informacji, jakie rzucalam mu w przeciagu ostatnich miesiecy na temat nazw, cen, miejsc itd i oto co wykonal:pojechal na Elblaska (w Warszawie) do hurtownika Proformance, wybral 15 kg worek karmy i zazadal stosownego jak zwykle, rabatu. Ja mialam co prawda rabat, ale na Royal, ktory kupowalam pare miesiecy temu w Pruszkowie. Pan nie bardzo chcial mu rabat dac, cenil karme na 146 zl, maz wpieral mu, ze ja ZAWSZE kupuje u niego po 125 zl (owszem rok temu kupowalam tam za ta cene, ale 9 kg worki SIR JOHNA dla szczeniat). Po dlugich pertraktacjach sprzedal mu ten worek za 126 zl, ( i tak drozej niz w Arze) ale zapisal sobie nazwisko tej dziwnej klientki, co to ZAWSZE kupuje u niego karme z wielkim rabatem ;-)))))))

?: - No to ja dorzuce cos takiego: pewien pan (mój znajomy notabene), wybierajacy sie na zawody wedkarskie, pewnego dnia dzwoni do sklepu:

- drrrrrr, drrrrrr
- abonent czasowo niedostepny
Zdziwil sie nieco, wiec dzwoni do biura numerów:
- Sklep "Ocean"
- Prosze bardzo, numer taki a taki
Dzwoni: drrrr, drrrr.
- Sklep "Ocean", słucham.
- Prosze mi odłożyć 5kg ochotki na dzisiaj wieczorem.
- Ale my nie mamy takiej ilooci ochotki.
- Jak to nie, przecież zawsze u was kupuje i do tego z rabatem, i zawsze była.
Cisza, w koncu odezwal sie zaklopotany glos:
- No skoro jest Pan stalym klientem, to postaramy sie dla Pana te ochotke sprowadzic.
- Oczywiscie, ze jestem stalym klientem. Przeciez kupuje u was te ochotke od 5 lat.
Odlozyl sluchawke nieco poirytowany. Wieczorem jedzie do sklepu "Ocean" do Tychów. A tu jakiez zdziwienie. Sklep zamkniety, okna zaklejone szarym papierem. Próbuje dostac sie od zaplecza, tez cicho i pusto.
Dzwoni: drrrr. drrrr
- Sklep "Ocean", slucham.
Jeszcze bardziej sie zdziwil.
- Zmieniliscie lokal?
- Nie, skad, jesteomy tam gdzie zawsze.
Tym razem mój znajomy popadl w niejakie oslupienie. Cos jednak powoli zaczelo docierac do niego, choc z niejakim oporem.
- A gdzie jest ten sklep?
- Jak to gdzie? Kolo dworca! - zdziwiony i nieco poirytowany glos w sluchawce
- Ale.... W jakim miescie? - zapytal niesmialo mój znajomy.
- Oczywiscie, ze w Tarnowskich Górach!
Znajomy odlozyl sluchawke, wymamrotal jakies niecenzuralne slowa, po czym westchnal:
- 60 km. Bede mial najdrozsza ochotke na Górnym Slasku.

______________________________________________________________

<< powrót do działu ANEGDOTY <<

 

projekt wykonanie i administracja - Katarzyna Włodarczyk